Wczoraj Małż wyjechał z samego rana, pociągiem, na drugi koniec Polski. Przed chwilą dzwonił, że wraca. Samochodem. Nowym naszym. Forfiterowóz już się zaczyna sypać i trzeba go było zmienić. Oby droga minęła Mu spokojnie. Zawsze mam stres, jak gdzieś dalej jedzie.
A my z Kacperosem siedzimy w domu. Na dworze wieje, dmucha, my kaszlemy, więc nie wystawiamy nawet nosa na dwór. Nie chcę, żeby nam głowy pourywało. Młody ogląda bajki, buduje wieże z klocków, wariuje, a ja szydełkuję (mam spore zamówienie a czasu niewiele), oglądam seriale w sieci, gotuję, czytam Kacperosowi. Własnie wyjęłam z piekarnika mufinki. Ale cześć ciasta upiekłam zamiast w tradycyjnych babeczkowych foremkach, w takie oto kształty:
Dinozaury :D
OdpowiedzUsuńAle młody pewnie i bez takiej zachęty by jadł.
Dinozaury, a jak ;) Powiem ci, że zjada dinozaury w mgnieniu oka, a już w tradycyjnym kształcie babeczkowym obgryza dookoła i porzuca resztę tam gdzie stoi ;)
Usuń