wtorek, 3 czerwca 2014

38.

Tato w szpitalu już prawie miesiąc.
"Masa spadkowa" zasyfiona nadal i.. ciężko będzie ją ruszyć..
W Dzień Dziecka pojechaliśmy sobie - ja i chłopaki: Małż, Synalek, Bratosław - do Adrspachu, do Czech, do skalnego miasta. Bardzo przyjemny dzionek.
A dzień wcześniej byliśmy w sportowym sklepie na "D". Kupiliśmy młodemu zestaw ochraniaczy na kolana, łokcie i nadgarstki. Nigdy w życiu nie miałam na nogach nawet łyżew. Przymierzyłam sobie rolki. Nie potrafiłam w tych rolkach nawet wstać z ławeczki w sklepie. Trzymałam się kurczowo półki, i miałam wizje jak cała przewraca się na mnie i tonę w deskorolkach.. i.. Kupiliśmy te rolki. Wyczuwam pierwszy w życiu gips...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz