czwartek, 6 lutego 2014

15.

Kiedy robiłam listę książek styczniowych w opisie jednej z nich na stronie o czytaniu i książkach uderzyła mnie po oczach informacja, że w filmowej adaptacji wystąpiła Izabella Scorupco - nie sam fakt nazwiska, ale.. że film jest. No i pokopałam trochę w sieci wczoraj, i znalazłam, i obejrzałam. Burza z krańców ziemi. Trochę nie tak widziałam i same postacie, i miejsca, ale podobał mi się film. Był nieco spłycony, wątki pousuwane. Jednak klimat bardzo fajny, mroźny, mroczny, skandynawski. Jakby się Hollywood zabrało za to, to wyszłaby jakaś lukrowana szmira, a tak.. Dobre. Choć mam wrażenie, że zakończenie nieco odiega od pierwowzoru.

Wczoraj Małż został bohaterem w naszym domu. Pojechał do sklepu po różne różności domowe i po powrocie zabrał się do pracy:
* wymienił przepaloną żarówkę w meblach kuchennych,
* wymienił rozbujaną do granic możliwości klamkę w drzwiach łazienkowych,
* powiesił kalendarz na ścianie w pokoju Kacperossa,
* zamocował nowe uchwyty w szafie w pokoju Młodego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz