niedziela, 1 marca 2015

64. marzec

I już marzec. Kiedy ten czas tak ucieka?

Byliśmy dziś całą rodzinką w Jelczu-Laskowicach, a dokładniej to w lesie tuż przy granicy tej miejscowości. Małż miał tam ostatni etap - Jokera- w Zimowym Maratonie na Raty. Bieg, medale, nagrody, losowania, kiełbacha z grilla, prawie ciepła herbata, disco i discopolo z głośników, grupa rekonstrukcji historycznej przypominała o dniu Żołnierzy Wyklętych, Młody zdobył dyplom partyzanta. Jednym słowem SZAU! Tylko ten mój bark nieszczęsny napierniczający mnie aż.. aż niemiło..

A wczoraj byliśmy na Targach Turystycznych w Hali naszej wrocławskiej Stulecia (choć dla mnie nadal Ludowej). Świetna sprawa. Wystawcy z różnych części Polski oraz z całego świata - Czechy, Indonezja, Niemcy, Turcja i inni. Wydawnictwa podróżnicze (kupiliśmy dwie książki Neli małej podróżniczki), stragany z jedzeniem przeróżnym, atrakcje dla dzieci, występy, pokazy, p. Beata Pawlikowska podpisywała swoje książki, nawet służba celna była :) po targach pojechaliśmy do sklepu - Młody przymierzył się do większego rowerku, trzeba będzie zmienić w tym roku, bo na tym malutkim już śmiesznie wygląda. Kupił też sobie za pieniądze od dziadka dwie gry. niby kawałek plastiku, a okazały się całkiem fajnymi zręcznościówkami.


fotki z pierwszych stron, które google wywaliło po wpisaniu nazwy gry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz